sobota, 18 lutego 2012

Ona

Przecież miłość jest najważniejsza. Nic jej nie może powstrzymać i choćby byłą najcięższa i najbardziej bolesna, to miłość. Miłości nie mogę opuścić. Miłości nie mogę poddać samej sobie. Miłości nie mogę nie utrzymać, pomimo bezsilności. Pomimo tego, że ciąży, boli, rani, dźga, czasem pluje mi w twarz. Muszę to wytrzymać, bo chwile szczęśliwości są równie namiętne. Nasza miłość popada ze skrajności w skrajność, nienawidzimy i kochamy się nienawidząc, szarpiemy się ze sobą z miłości, szydzimy z siebie, nie szanujemy się, chcemy się ranić. Ale ta sama miłość trwała nieszczęśliwie dwa lata, podczas których widzieliśmy się dwa razy, a rozmawialiśmy dwa razy na miesiąc. Ta miłość kazała nam nie wierzyć w nic, kazała nam zrzucać na drugą osobę jej ciężar. Potem ta sama miłość postanowiła nas połączyć, postanowiła dać nam szansę i wplotła w Twoją, moją dłoń. Ta sama miłość teraz wije się między nami, choć dzieli nas sześćset kilometrów, jedenaście godzin z dwoma przesiadkami pociągiem. Ta dzika, wściekle namiętna miłość, którą kocham i nienawidzę, od której jestem uzależniona, od której wyzwisk i kopnięć nie mogę się odwrócić.
Seledynowe siniaki na sercu, gdy je uciskasz przytuleniem, nie bolą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz